Jesienno-zimowe miesiące, wczesny zmierzch i deszczowa pogoda zdecydowanie nie sprzyjają motywacji do nauki języka obcego, szczególnie jeśli wiąże się ona z opuszczeniem domowego ciepełka i przejazdem na drugi koniec miasta, na zajęcia do szkoły językowej. Co roku, jako lektor i metodyk, obserwuję, że okres od listopada do mniej więcej lutego to czas kiedy dzieciom chwilowo się „odechciewa.” Rodzice też bardziej skłonni są ulec marudzeniu swoich pociech i odpuścić. Następuje wyraźny spadek motywacji wśród klientów, tych małych i dużych. Nasza w tym wielka rola, jako lektorów, aby temu zapobiegać.
To, że zajęcia muszą być atrakcyjne, ciekawe i zaskakujące, a relacje z dziećmi ciepłe, otwarte i szczere to oczywiste, natomiast dbanie o motywację poza salą lekcyjną i to dwubiegunowo, od strony dziecka i rodzica, to już często „wyższa szkoła jazdy.” W moim przekonaniu stały postęp językowy wśród najmłodszych osiągniemy tylko w przypadku, gdy dzieci wystawione będą na regularny kontakt z językiem, będą nim otaczane jak najczęściej, nie tylko podczas zajęć (stąd tytuł dzisiejszego wpisu – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na pewno nas zaskoczy w dalszych etapach edukacji ;-). Nie wyobrażam sobie kursu językowego dla najmłodszych, który nie oferuje nagrań do słuchania w domu. Natomiast samo oferowanie nawet najcudowniejszej płyty nic nie da, musimy stale przypominać dzieciom, a przede wszystkim rodzicom, o używaniu jej w domu. Motywacja do tego, szczególnie w tym zimowym, ponurym okresie wyraźnie spada i nawet dzieci, po początkowej euforii czasami zaczynają po prostu mieć dość, czuć przesyt i otwarcie mówić „nie chcę!”
Miałam ostatnio kilka takich zgłoszeń od rodziców i miałam taka sytuację… we własnym domu. Tak, właśnie pod moim nosem, wielki fan misia Eddiego zmienił się nagle w małego buntownika i naprawdę sporo się nagimnastykowałam, żeby słuchanie nagrań nie umarło śmiercią naturalną. Chętnie podzielę się swoimi pomysłami, z nadzieją, że będziecie, drodzy lektorzy, podsuwać te pomysły rodzicom zgłaszającym ten sam problem. Co robić, gdy obserwujemy wyraźny bunt na domowy angielski?
- ODPUSZCZAMY
Pierwsze co zrobiłam wyczuwając przemęczenie materiału to odpuściłam na jakiś tydzień, dwa. Po prostu jak nie, to nie, przeczekamy. Nic na siłę, w końcu zatęskni.
Jako, że odpuszczanie na dłuższa metę nie jest jednak w moim stylu, to wzięłam dziecko…
- …Z ZASKOCZENIA czyli zaczęłam przemycać nagrania w momentach innych niż do tej pory, zawsze słuchaliśmy płyt po prostu w pokoju syna, a teraz:
– zaczęłam włączać nagrania w drodze do przedszkola, to tylko 5 minut, akurat tyle, że nie zdążył zaprotestować,
– przeniosłam odtwarzacz do pokoju dziennego i urządzaliśmy sobie rodzinną dyskotekę z szalonymi tańcami,
– odtwarzałam nagrania podczas kąpieli, w tle.
- COŚ ZA COŚ – umawiałam się czasem z moim 3 latkiem, że jak przesłucha 5 nagrań, które wybiera mama, to potem może już słuchać / oglądać cokolwiek innego (mama zawsze wybierała Teddy Eddie, a syn był akurat w fazie Świnki Peppy)
- WOLNOŚĆ WYBORU – mimo, że kurs wyznacza dokładnie, którego fragmentu płyty powinno się słuchać w domu, to zostawiałam dziecku wolność wyboru. Czasami słuchaliśmy skocznej „Pizza and spaghetti” około 30 razy z rzędu… no cóż…
- ZADANIE DOMOWE – bardzo pomagało gdy pod koniec zajęć lektorka syna „zadawała” maluchom pracę domową, polegającą właśnie na przesłuchaniu konkretnej bajeczki czy piosenki. Bo o ile ze zdaniem mamy się dyskutuje, to zdanie Pani z Angielskiego zakrawa o świętość. I tutaj mała sugestia dla Was drodzy lektorzy: warto w czasie kolejnych zajęć podpytać dzieci, czy „odrobiły swoje zadanie domowe” i nagrodzić je za to szczerą pochwałą, przybiciem złotej piątki, czy radosnym fikołkiem klasowej maskotki, jeśli potwierdzą. Bardzo to zadziała na wyobraźnię maluszków, które zapomniały o „zadaniu.”
- POMOCNE TECHNIKALIA – świetnie jeśli lektor czasami dodatkowo się wysili i wręczy dzieciom (a w zasadzie rodzicom) tabelki motywacyjne z wypisanymi dniami tygodnia. Zadaniem dziecka będzie rysowanie przy każdym dniu symbolu, oznaczającego, że płyta została przesłuchana (może to być uśmiechnięta buźka, ucho, gwiazdka, cokolwiek). Ważne, żeby potem sprawdzić te tabelki i odpowiednio nagrodzić / pochwalić dzieci.
Nasze pomysły i sugestie bezpośrednio wpływają na motywację rodziców, ich zaangażowanie na efekty nauczania, a to wpływa na zadowolenie z kursu wszystkich trzech stron – dziecka, rodzica i nas, lektorów. Bo przecież uczymy po to aby były efekty!
PS. Ja jestem po dwumiesięcznej batalii na temat słuchania płyty, w tym tygodniu ostatecznie i z bardzo wielką siłą miłość do Misia powróciła. Według mnie przyczyniła się do tego lekcja otwarta, podczas której okazało się, że mój maluszek radzi sobie świetnie, osłuchanie w domu naprawdę zdaje rezultaty. Dostał on ogromny zastrzyk głośno i szczerze wyrażanej rodzicielskiej dumy, zatem uznał, że angielski jest świetny i właściwie to chce chodzić na zajęcia codziennie, a płyty słuchać non stop (co za zmiana!). Natomiast co jeszcze chcę dodać to cudowny fakt, że lektorka pochwaliła po lekcji… rodziców! Za upór, konsekwencję i tym samym wkład w edukację dziecka. I mimo, że ja często stoję po drugiej stronie i znam te wszystkie techniki 😉 to poczułam się naprawdę świetnie! Drodzy lektorzy, chwalcie nie tylko dzieci, ale też zaangażowanych rodziców!
If you like this article, please share!