KLIKNIJ JEŚLI PRZEGAPIŁEŚ CZĘŚĆ 1 PREZENTACJI.

Pół żartem, pół serio, spróbujmy zastanowić się czy lepiej gdy klient „nie przeszkadza”? Czy korzystniej dla nas gdy zapisuje dziecko i przez cały rok nie interesuje się kursem ufając nam bezgranicznie?

W moim przekonaniu to ostatnia rzecz, do której chcemy dopuścić. Klient niezaangażowany, nie związany ze szkołą opuści nas bez sentymentu, gdy tylko na horyzoncie pojawi się inny kurs, troszkę tańszy, troszkę bliżej. A tego nie chcemy! Klient, który wie o kursie wszystko, który uczestniczy w życiu szkoły, zna lektora, ma swoją opinię (oczywiście pozytywną!) będzie nas reklamował i polecał innym, a o to nam przecież chodzi.

Oto potrzeby klienta-rodzica, spisane po serii ankiet satysfakcji oraz po rozmowach z klientami w szkole językowej, którą zarządzałam. Zastanówmy się czy jesteśmy w stanie je wszystkie spełnić?

Chciałabym zaproponować kilka zasad, które nam zdecydowanie mogą ułatwić spełnienie większości z nich.

Systemowe i systematyczne informowanie klienta o tym co dzieje się na kursi i jak się może zaangażować jest kluczowe. W końcu dziecko na pytanie „Co było dzisiaj na zajęciach?” i tak w 99% odpowie: „Nic.”

Oto fragment raportu o postępach jaki proponujemy w Teddim Eddim. Rzetelny, szczegółowy, spersonalizowany i zawsze pozytywny. Rodzic dostaje taki raport raz w semestrze.

Kolejna zasada, czyli zastosowanie prostych trików metodycznych, to nic innego jak wprowadzanie na zajęciach „zyciowych” tematów, tak, aby dziecko mogło również w zyciu poza kursem „zabłysnąć.” Mieliśmy już sytuację, gdy chłopczyk, który chodził do nas na kurs poszedł do lekarza na szczepionkę i w kulminacyjnym momencie zawołał:

– Ouch! My leg!

To nic innego jak efekt zabawy w lekarza na zajęciach. Oczywiście po angielsku!

O co chodzi z latającym dywanem? Zapraszam do przeczytania artykułu na temat użycia „magicznych trików” na zajęciach, znajdziesz go TUTAJ.

KLIKNIJ, ABY PRZECZYTAĆ CZĘŚĆ 3 PREZENTACJI.

If you like this article, let us know! Comment, like or share! Thanku you!